Moneteo
Spis treści
Wróć

Dyrektywa PSD II – czy nadchodzi rewolucja w bankowości?

Justyna Kalicińska
Justyna Kalicińska
Analityk produktów finansowych
Justyna Kalicińska
Justyna Kalicińska
Analityk produktów finansowych

132 publikacje 750 komentarzy

W serwisie Moneteo zajmuje się ofertą oszczędnościową, dla przedsiębiorców oraz dla dzieci i młodzieży. Odpowiada za weryfikację i aktualność danych. Analizuje bankowe regulaminy, dokumenty oraz przepisy prawne związane z podatkami i sprawami finansowymi.


2 komentarze
Dyrektywa PSD II – czy nadchodzi rewolucja w bankowości?

Konieczność nowych regulacji ogólnoeuropejskich

PSD II (Payment Services Directive), uchwalona pod koniec 2015 r., niedługo wejdzie w życie również w Polsce. Nasz banki mają czas na jej wdrożenie do 20 grudnia 2018 r. (jeżeli dostałeś z banku list informujący Cię o zmianach wprowadzanych od tej daty, to niemal na pewno ma to związek z nowymi przepisami). Dotychczas rynek płatności na terenie UE regulowała dyrektywa PSD z 2007 r. Od tamtej pory znacząco jednak rozwinęła się bankowość internetowa i w ogóle płatności w sieci (PayU startowało w 2006 r.!), a aplikacje mobilne pozostawały w sferze marzeń, bo i dopiero raczkowały smartfony. Dzisiejsza technologia oferuje znacznie, znacznie więcej niż ta funkcjonująca dekadę temu, a mogłaby jeszcze więcej, gdyby umożliwiałyby jej to ramy prawne.

Unia zwraca uwagę, że rynek płatności – przede wszystkim płatności kartami, przez Internet i mobilnie – jest wciąż rozdrobniony pomiędzy krajami UE. Kolejne lata uświadomiły również braki w pierwszej dyrektywie, w której nie przewidziano wszystkich zmian, jakie zachodzą w technologii płatniczej. Przede wszystkim chodzi tu o usługi inicjowania płatności w handlu elektronicznym, w rodzaju PayU czy Przelewy24, ale także o różne aplikacje udostępniające informacje o rachunku, dzięki którym możesz natychmiast uzyskać informację o swojej sytuacji finansowej, zebraną ze wszystkich banków, których jesteś klientem. Do tej pory nie podlegały one dyrektywie PSD, tylko przepisom krajowym i brak jest pewności, czy są one wszędzie nadzorowane przez właściwe organy (w Polsce firmy świadczące usługi inicjowania płatności monitorowane są przez KNF). I to właśnie postanowił zmienić Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej.

Luki w prawie skutkowały z jednej strony obawami firm przed wprowadzaniem innowacji, z drugiej – mogły rodzić zagrożenia dla klientów, nieświadomych potencjalnych niebezpieczeństw w płatnościach. PSD II jest krokiem do większego zestandaryzowania i zintegrowania europejskiego rynku płatności, co ma przyczynić się nie tylko do wzrostu unijnej gospodarki, ale i zapewnić większe bezpieczeństwo konsumentom, akceptantom i przedsiębiorcom poprzez zapewnienie wyboru przejrzystych (i tanich) usług płatniczych.

Nowe podmioty na rynku

Dyrektywa wprowadza możliwość pojawienia się na rynku tzw. małej instytucji płatniczej – MIP. Celem jest zniesienie monopolu bankowego i wprowadzenie innowacji produktowych w usługach bankowych i płatniczych. Mała instytucja płatnicza będzie mogła prowadzić rachunki płatnicze, obsługiwać transakcje na ściśle określoną skalę, a nawet wydawać karty lub oferować płatności mobilne. Dyrektywa dopuszcza też możliwość deponowania środków w MIP-ach, lecz tylko do 2 tys. euro.

Do czego mogą się nam przydać MIP-y? Można się spodziewać, że najczęściej będziemy się z nimi spotykać przy drobnych, codziennych płatnościach, gdyż będą mogły one zlecać, za naszą zgodą, realizację płatności. Dzięki nim łatwiej będzie nam zapłacić za usługi cyfrowe (np. aplikacje mobilne), miejsce postojowe, bilety na koncert, bilet kolejowy itp. Są tu jednak pewne ograniczenia: kwota jednorazowej transakcji nie może być wyższa niż 50 euro, zaś ich suma w miesiącu – przekroczyć kwoty 300 euro. MIP-y nie mogą za to świadczyć usług wymagających dostępu do rachunku klienta.

MIP-y mają zostać wpisane do rejestru KNF, a jeżeli będą chciały rozszerzyć swoją działalność (np. o wspomniane usługi wymagające dostępu do konta), to wymagane będzie uzyskanie przez nie pełnej licencji właściwego organu, w Polsce – KNF.

TPP – dodatkowi pośrednicy w finansach

Tu zaczyna być ciekawie. Dyrektywa wprowadza znaczne ułatwienia dla innych podmiotów, które mogą pośredniczyć w usługach finansowych. Są to tzw. TPP – Third Party Provider. Dla przeciętnego konsumenta to przede wszystkim PayU czy PayPal. Obecnie chyba już mało kto w Polsce, kupując w sklepie internetowym, nie korzysta z usługi inicjowania płatności – czyli po prostu szybkiego przelewu pay-by-link, Blika czy innych form mobilnych. Tym samym jako klienci zgadzamy się, aby pośrednik w płatnościach (np. PayU) uzyskiwał dane dotyczące środków na naszym koncie od naszego banku w celu upewnienia się, że jesteśmy w stanie zapłacić za dokonane zakupy.

Jednak w świetle dyrektywy PSD I status takich pośredników nie był do końca jasny. Zdarzało się, że banki odmawiały dostępu takim podmiotom do informacji o rachunkach. Od teraz TPP będą mogły łatwiej skorzystać z informacji do tej pory zarezerwowanych tylko dla banku, a banki, jeśli klient sobie tego zażyczy, będą musiały się nimi bezpłatnie i bez tworzenia trudności podzielić. W tym miejscu należy zaznaczyć, że bank nie przekazuje pośrednikowi informacji, ile mamy środków na koncie, a jedynie udziela odpowiedzi „tak” lub „nie” na pytanie, czy na rachunku znajduje się kwota na pokrycie transakcji.

W niektórych państwach członkowskich dopuszczane jest pobieranie opłat za usługę inicjowania płatności, w innych – nie. Niemniej, ze względu na brak ogólnoeuropejskich przepisów zdarza się, że operator takiej usługi pobiera dodatkową opłatę wedle stawki ustalonej w kraju, w którym jest zarejestrowany, także w państwie, gdzie te dodatkowe opłaty są zakazane. Dyrektywa ma ukrócić te praktyki.

Udzielanie informacji o rachunku

Ale to nie wszystko: TPP będą mogły teraz oferować usługę zbiorczej informacji o rachunkach klienta. Co prawda usługi takie są już dostępne na rynku od pewnego czasu, nie były jednak należycie nadzorowane i korzystanie z nich mogło wiązać się z pewnym ryzykiem. Najczęściej też banki nie ułatwiały takim podmiotom życia. Od teraz TPP będą mogły one uzyskać od banków – oczywiście za zgodą konsumenta – dostęp do informacji o rachunkach prowadzonych elektronicznie. Czemu ma służyć takie rozwiązanie?

Jeżeli posiadasz np. konto osobiste w jednym banku, w drugim – kredyt, w trzecim – lokatę i rachunek walutowy, od teraz będziesz mógł ułatwić sobie życie i zezwolić np. wybranej aplikacji na przesyłanie Ci kompleksowej informacji o Twoich finansach.

Rozwiązanie to może być przydatne dla osób zabieganych i często korzystających z bankowości internetowej. Oczywiście musisz wyrazić na to odpowiednie i konkretne zgody. Tylko czy to przypadkiem nie koliduje z prawem wielu banków, które wprost zabraniają klientom przekazywać informacje o swoich rachunkach osobom trzecim? Zgadza się, koliduje – i tutaj banki będą musiały się nieco „przesunąć” i zrobić miejsce nowym podmiotom. Na szczęście banki nie są tutaj specjalnie pokrzywdzone, bowiem i one będą mogły teraz świadczyć podobne usługi pośredniczące, np. tworząc aplikację do zarządzania wieloma rachunkami prowadzonymi w różnych instytucjach. Prawdopodobnie otwiera się tu jednak szerokie pole działania dla dostawców usług cyfrowych takich jak Google czy Amazon.

Rzecz jasna chodzi tu wyłącznie o informację, a nie o pełnomocnictwa do kont. Tacy usługodawcy nie posiadają środków pieniężnych swojego klienta. Nie mogą też żądać szczególnie chronionych danych dotyczących płatności związanych z rachunkami płatniczymi, a wszelkie uzyskane informacje muszą być restrykcyjnie chronione.

Unia wychodzi z założenia, że to rewolucyjne rozwiązanie, zwane open banking, zmusi banki do inwestycji i większej walki o klienta, choćby przez pośrednictwo w usługach finansowych. A jest o co walczyć, bo...

Nowe prawa dla konsumenta

...bo chcąc ułatwić życie konsumentowi, rozszerzono przysługujące mu obecnie prawa. Kto choć raz musiał zareklamować płatność przez internetowe serwisy transakcyjne, z pewnością doceni zmianę – teraz reklamowana kwota będzie musiała wrócić na konto płatnika najdalej następnego dnia roboczego, o ile nie ma wyraźnych oznak, że jest to próba oszustwa. Co więcej, to po stronie usługodawcy będzie leżało udowodnienie, że reklamacja jest bezzasadna. Termin rozpatrywania reklamacji skróci się natomiast z 30 do 15 dni.

To jeszcze nie wszystko: zmienia się także maksymalna kwota, jaką musi ponieść klient, jeżeli ktoś ukradnie mu kartę i wykona nią transakcje. Dotychczas odpowiedzialność klienta wyliczana była na 150 euro, teraz zostanie zmniejszona do 50 euro. Natomiast jeżeli konsument nie mógł zdawać sobie sprawy, że został okradziony, to nie powinien w ogóle ponosić odpowiedzialności (jeżeli jednak jego zamiary były nieuczciwe lub dopuścił się rażącego niedbalstwa, może nie być chroniony dopuszczalnym limitem). Dyrektywa sankcjonuje również rozwiązanie już od dawna stosowane w Polsce, że od momentu zgłoszenia utraty karty klient nie ponosi odpowiedzialności za transakcje nią wykonane.

Unia chce też, aby konsumenci banków byli bardziej mobilni i łatwiej mogli zmienić bank. Ma temu służyć zagwarantowanie bezpłatnego wypowiedzenia umowy ramowej z bankiem. Tutaj jedynym wyjątkiem jest pierwsze półrocze; przed upływem 6 miesięcy bank może nałożyć na klienta opłaty odpowiadające kosztom poniesionym przez wypowiedzenie umowy.

Natomiast maksymalny okres wypowiedzenia dla konsumenta będzie wynosił jeden miesiąc, a dla banku – nie mniej niż dwa miesiące. Unia uznaje, że to klient jest stroną słabszą i to jego interesy trzeba chronić mocniej.

Większa ochrona kupujących

Dyrektywa wprowadza też ważne rozwiązanie dla osób, które płacą kartą, nie wiedząc jeszcze, jaka będzie ostateczna kwota transakcji. Chodzi tu np. o rezerwację pokoju hotelowego, wynajem samochodu czy zakup paliwa na samoobsługowej stacji paliw. Od tej pory środki konieczne do opłacenia transakcji będą mogły zostać ściągnięte z konta konsumenta dopiero w momencie, gdy klient zgodzi się na zablokowanie na jego koncie konkretnej kwoty.

Wszystkie przeprowadzane transakcje mają być chronione przez tzw. silne uwierzytelnienie, czyli np. przez dwuetapowe potwierdzenie (zalogowanie do systemu i SMS z kodem autoryzującym). Wyjątkiem są tutaj drobne płatności kartą czy telefonem w punktach POS. Bez podwójnego zabezpieczenia transakcja ma obciążyć rachunek przedsiębiorcy, nie zaś konsumenta.

Korzystniejsze transakcje na walutach

Dyrektywa nakłada obowiązek wykonywania maksymalnie w ciągu jednego dnia przelewów i przekazów pieniężnych denominowanych w euro lub w innej walucie państw członkowskich. Do tego konsument ma być dokładnie poinformowany o rzeczywistych kosztach i opłatach, m.in. o kursie walutowym, tak aby mógł on dokonać najlepszego (i najtańszego) dla siebie wyboru. Dotyczy to nawet bankomatów. Zabronione mają być praktyki przewalutowania według niekorzystnej dla klienta daty waluty.

Co ciekawe, w przelewach walutowych realizowanych na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego nie będzie już dostępnych opcji BEZ i OUR, umożliwiających całkowite pokrycie kosztów przelewu albo przez zlecającego, albo przez odbiorcę; pozostanie wyłącznie opcja SHA, dzieląca koszty między obie strony (nadawca i odbiorca pokrywają koszty swoich banków).

Krok w dobrą stronę

Rozwój usług internetowych i mobilnych, w tym szczególnie e-płatności, oraz szybkość, z jaką trafiły one „pod strzechy”, wymusza kompleksowe i rzetelne zmiany w prawie. Każdy z nas chce, aby nowoczesne rozwiązania były coraz lepsze i coraz tańsze. Wprowadzanie innowacji w płatnościach nie może jednak wiązać się z wyższym ryzykiem dla klientów. Otwieranie drzwi dla nowych uczestników rynku tylko pozornie nie poprawia bezpieczeństwa konsumentów; nowinki w tej dziedzinie i tak będą się pojawiać, płatności elektroniczne są coraz bardziej złożone i coraz lepiej dostępne – znacznie lepszym rozwiązaniem wydaje się dostrzeżenie tego i wprowadzenie takich ram prawnych, aby funkcjonowały one w obrębie jednego systemu, nie zaś na „zewnątrz” lub półlegalnie.

Co to oznacza dla klientów w praktyce? Nowe możliwości to jedno – i dobrze, że są. W rzeczywistości dla Polaków pewnie niewiele się zmieni, bowiem niechętnie dzielimy się swoimi danymi (przynajmniej świadomie) i dawanie dostępu do swoich kont kojarzy się nam głównie z przestępczością cyfrową. W przypadku open bankingu raczej nie spodziewamy się rewolucji, przynajmniej na razie.

Natomiast pozostałe zmiany odczujemy zapewne szybko, jak choćby kwestie ewentualnych reklamacji. Prawdopodobnie przez zaistnienie MIP łatwiej będzie nam płacić mobilnie za jeszcze szerszą gamę usług. W założeniach rozwiązania wprowadzane przez PSD II mają przyczynić się nie tylko do poprawy bezpieczeństwa konsumentów, zwiększenia konkurencyjności i innowacyjności na europejskim rynku poprzez ułatwienia dla nowych podmiotów, ale i dalszego obniżania kosztów usług związanych z płatnościami. Pozostaje nam zatem trzymać kciuki, by tak się stało.


Oceń artykuł
0
(0 ocen)
Aby oddać głos, wskaż odpowiednią liczbę gwiazdek.
Dziękujemy za Twój głos Dziękujemy za Twój głos

Komentarze

(2)
Sortuj od najnowszych
Dodaj swój komentarz...
A
Arek Węgrzyn
Gość

małe sprostowanie - opcja SHA owszem dzieli koszty, natomiast nie jak wskazuje treść artykułu na pół. Opcja SHA określa podział kosztów przelewu pomiędzy zleceniodawcę i beneficjenta przelewu. Każdy z nich pokrywa koszty po stronie swojego banku (które często są różne).

Odpowiedz

Redakcja Moneteo
Redakcja Moneteo
@Arek Węgrzyn

Dziękujemy za uwagę - doprecyzowaliśmy zapisy w artykule.

Odpowiedz